Zespół Szkół i Placówek Oświatowych w Skale

  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size

Wspomnienia nauczycieli

Email Drukuj PDF
Spis treści
Wspomnienia nauczycieli
Lata 1970-1990
Lata 1990-2000
Wszystkie strony

Wspomnienia nauczycieli - lata 1950-2000

Trzeba życie rozłamać w dwie wielkie połowy.
Jedną godziną myśli -trzeba w przeszłość wrócić;
I przeszłość jako obraz ściemniały i płowy,
Pełny pobladłych twarzy, ku słońcu odwrócić...
I ścigać okiem światła obrazu i cienie
Jak lśniące rozpryśniowych mozajek kamienie.

Juliusz Słowacki, Godzina myśli

LATA 1950-1970

Jubileusz 50-lecia Liceum Ogólnokształcącego im. Władysława Łokietka w Skale skłania, by sięgnąć do korzeni tej miłej memu sercu placówki oświatowej. U jej źródeł - być może - należy wymienić Prywatne Gimnazjum Koedukacyjne w Ojcowie, które powołano do życia w 1917 roku w wyniku starań władz lokalnych i nauczycieli. Choć szkoła ta przestała działać w 1922 roku, to pamięć o istniejącym gimnazjum w Ojcowie przetrwała i odżyła po drugiej wojnie światowej. Wtedy to starania ambitnych ojcowian pod przewodnictwem Stanisława Dulewicza i Władysława Grzybowskiego, poparte pozytywną decyzją władz gminnych w Cianowicach w osobie jej wójta Stanisława Kwietnia i sekretarza Józefa Klimczaka, skłoniły Kuratorium Oświaty w Krakowie do wyrażenia zgody na otwarcie szkoły ponadpodstawowej w Ojcowie. Nadleśnictwo, reprezentowane przez inż. Ludwika Rajcę, obdarowało nową placówkę willą "Serdeczna". W tejże willi we wrześniu 1945 roku 153 uczniów rozpoczęło rok szkolny - pierwszy rok istnienia ojcowskiego gimnazjum, którym kierował dr Jan Cyrnal.
W spartańskich warunkach, w otoczeniu wyjątkowo urokliwej przyrody, szkoła funkcjonowała i rozwijała się dzięki materialnej pomocy mieszkańców Ojcowa i okolicznych miejscowości. Dbali oni o wyposażenie placówki w odpowiedni sprzęt. Komitet Rodzicielski organizował zabawy i inne imprezy dochodowe, dzięki czemu zgromadzono fundusze na szkolne ławki, krzesła i najbardziej potrzebne pomoce naukowe. Otwarcie niewielkiego internatu dla uczniów z okolicznych wiosek przyczyniło się do spopularyzowania szkoły w środowisku. Ale w miarę przybywania uczniów w willi "Serdeczna" było coraz ciaśniej. Połowa uczącej się młodzieży dojeżdżała z sąsiedniej Skały, dlatego też skalanie zabiegali, by przenieść szkołę do swojego miasteczka. Dokonująca się wówczas w Polsce reforma szkolnictwa średniego skłoniła władze oświatowe w Krakowie, by zadośćuczynić tym staraniom. Nową siedzibą szkoły została Skała.
Z początkiem września 1949 roku otwarło podwoje Samorządowe Liceum Ogólnokształcące w Skale. Doktora Jana Cyrnala na stanowisku dyrektorskim zastąpił doktor doktor Bronisław Scheffner, który całą energię skupił na zapewnieniu szkole warunków lokalowych. Zrobił też wiele, by wyposażyć powstającą placówkę w niezbędne pomoce naukowe. Liceum znalazło lokalizację w rozbudowanej szkole podstawowej przy ówczesnej ulicy Dworskiej (dziś: ulica Mariana Langiewicza). W roku szkolnym 1949/50 otwarto dwie klasy ósme, jedną dziewiątą i jedną dziesiątą; wychowawcami byli prof. prof.: Halina Mackiewicz, Marian Pisarik, Teofil Puchalski i Franciszek Ruman. Szkołę wciąż jeszcze organizowano i przystosowywano do nowych warunków lokalowych i środowiskowych. Pospolite ruszenie rodziców, grona profesorskiego i młodzieży przez parę lat pracowało w pocie czoła, by uporządkować otoczenie budynku, w którym odbywała się nauka. Do ugruntowania materialnej pozycji placówki przyczyniła się Gminna Rada Narodowa w Skale, która najpierw dobudowała jedną kondygnację nad już istniejącą szkołą podstawową, a następnie, aby polepszyć warunki lokalowe, wybudowała nowe dwupiętrowe skrzydło dla potrzeb rozwijającego się liceum. Szczególnie ofiarnie pracowali dla dobra szkoły wójt gminy Józef Wykurz, radny Władysław Korzonek oraz Władysław Gugulski, Stanisław Szwajcowski, Zygmunt Parzelski, Stanisław Jakubek, Ewa i Szymon Boroniowie, Felicja i Józef Wilkowie i wielu innych mieszkańców Skały.

W 1950 roku Samorządowe Liceum Ogólnokształcące zostało upaństwowione, co niewątpliwie podniosło jego rangę w środowisku i było zapowiedzią stabilizacji materialnej. Dotąd bowiem nauczycieli opłacał Komitet Rodzicielski ze składek pobieranych od uczniów. Nadanie szkole statusu placówki państwowej zbiegło się z odejściem na emeryturę dyrektora Bronisława Scheffnera - przyjaciela młodzieży, człowieka wielkiej wiedzy i kultury. Kierownictwo placówki objął na 6 lat dr Ludwik Majcherek - z wykształcenia filolog klasyczny i polonista.

Zwiększająca się systematycznie ilość uczniów wymagała powiększenia zespołu nauczycielskiego, aby sprostać zadaniom dydaktycznym. Na początku wielu nauczycieli podejmowało w Skale pracę na krótko (na rok, dwa lata), co nie sprzyjało stabilizacji kadry pedagogicznej. Ale było też inaczej. W tym pionierskim dla szkoły okresie na lat kilkanaście a nawet kilkadziesiąt związali z nią swoje życie i ambicje zawodowe "na dobre i na złe" tacy nauczyciele, jak: prof. Teofil Puchalski (40 lat pracy ), mgr Jadwiga Galant (22 lat ), prof. Stanisław Gubała (12 lat), prof. Adam Jonak (30 lat), mgr Bazyli Kanciuk (18 lat), mgr Andrzej Mentel (14 lat), mgr Maria Wieczorkowska (30 lat). Do najdłużej pracujących nauczycieli dochodzących z innych placówek należeli: prof. Wacława Puchalska (28 lat) i prof. Wacław Kietliński (14 lat).

W maju 1951 roku odbyła się w naszej placówce pierwsza matura; zaowocowała świadectwami dojrzałości, które uzyskało 19 abiturientów. Odtąd skalskie liceum wypuszczało i wypuszcza w świat corocznie sporą gromadkę absolwentów, którzy z nadzieją wstępują w dorosłe życie. Każdy egzamin dojrzałości stawał się zawsze w środowisku naszego miasteczka ważnym wydarzeniem dla abiturientów, nauczycieli, młodszych uczniów i mieszkańców Skały. Każda matura miała szczególnie uroczystą oprawę, o co dbali uczniowie klas przedmaturalnych (taka była tradycja), członkowie, a zwłaszcza członkinie Komitetu Rodzicielskiego. Poziom i jakość wiedzy uczniów systematycznie rosły w miarę przezwyciężania trudności organizacyjnych, jakie towarzyszyły pierwszemu okresowi istnienia szkoły. Zorganizowano pracownię fizykochemiczną, w której młodzież praktycznie sprawdzała wiedzę zdobywaną na lekcjach teoretycznych. Nieprzerwanie gromadzono i uzupełniano pomoce naukowe niezbędne w usprawnianiu i podnoszeniu na wyższy poziom procesu dydaktycznego. Dotyczyło to nie tylko fizyki i chemii, ale także innych przedmiotów (mapy, tablice poglądowe, wykresy, przyrządy gimnastyczne). Wiele pomocy naukowych było dziełem umysłów i rąk uczniowskich. Biblioteka szkolna bogaciła się o coraz nowsze wydania lektur; przybywało też opracowań popularnonaukowych, z których młodzież chętnie korzystała.

W 1956 roku nastąpiła zmiana kierownictwa szkoły. Dyrektorką została dotychczasowa polonistka mgr Jadwiga Galant, która funkcję tę sprawować będzie nieprzerwanie przez 16 lat. Fakt ten zaważył w znacznym stopniu na dalszym rozwoju placówki. Dotąd bowiem częste zmiany dyrektorów, jak też częste zmiany nauczycieli stwarzały wrażenie tymczasowości, co nie zawsze korzystnie wpływało na całokształt procesu dydaktyczno-wychowawczego. Zadaniem pierwszoplanowym dla dyrektor Jadwigi Galant oraz zespołu nauczycielskiego i rodziców, którzy mieli swoich przedstawicieli w prężnie działającym Komitecie Rodzicielskim stało się wybudowanie internatu dla młodzieży pochodzącej z nieco dalej położonych miejscowości; na stancje w Skale nie wszystkich było stać, a codziennie dojazdy autobusami PKS były zbyt uciążliwe - zwłaszcza w zimie. Nadmienić trzeba, że podjęcie trudu budowy internatu stało się przedsięwzięciem społecznym, bowiem władze oświatowe nie zapewniły na realizację tego zadania żadnych funduszy. Rodzice uczniów zdeklarowali większe wpłaty miesięczne na Komitet Rodzicielski i wspólnie z nauczycielami szukali sponsorów, którzy wsparliby szkołę w jej wysiłkach. Znaczne sumy pieniężne przeznaczyły na cel działające na terenie Skały: Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska, Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska oraz Spółdzielnia Szewców i Cholewkarzy. Dyrektor Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Franciszek Kościółek pomagał w organizowaniu transportu zakupionych materiałów budowlanych. Aby zasilić fundusz budowy, nauczyciele i rodzice organizowali loterie fantowe. Inni przygotowali przedstawienie baśni dramatycznej Lucjana Rydla "Zaczarowane koło", w którym w role aktorów-amatorów wcielili się nauczyciele (Stanisław Gubała i Andrzej Mentel), rodzice uczniów (Tadeusz Koćma, Janina Bajerowa, Stanisław Boroń i Mikołaj Majewski), osoby nie związane aktualnie ze szkołą (Mieczysław Korzonek, Jan Opalski) oraz uczniowie (Maria Domagalska, Elżbieta Majewska, Anna Guzik, Jan Kołodziejczyk, Aleksander Musiałek). Organizowano też bale sylwestrowe i karnawałowe, z których dochód pomnożył gromadzone zasoby pieniężne.

Inicjatywa budowy internatu wypłynęła w roku szkolnym 1956/57, a więc zaraz po objęciu stanowiska dyrektorki przez Jadwigę Galant, która rozumiała, że przyszłość szkoły, jak przetrwanie i dalszy rozwój zależeć będą od zrealizowania tej inwestycji. Rozumieli to także rodzice uczniów i Komitet Rodzicielski. Niedługi czas miał potwierdzić słuszność i dalekowzroczność tego rozumowania. Zebrane pieniądze pozwoliły najpierw wybudować nowe ustępy, wyburzyć stare, ogrodzić boisko szkolne murkiem i siatką, aby plac zabaw uczynić bezpiecznym dla młodzieży. Dzięki pracy społecznej rodziców, nauczycieli i uczniów powstał budynek internatu. Uruchomienie placówki nastąpiło w lutym 1959 roku. Wyposażenie w łóżka, szafy, stoliki, krzesła, pościel, naczynia kuchenne itp. odbywało się powoli, a wiele elementów tegoż wyposażenia uczniowi przynosili z domów swoich rodziców. Władze kuratoryjne przez długi czas nie uczyniły nic, by pomóc szkole borykającej się z trudnościami przekraczającymi jej możliwości. Dopiero wizytacja ministerialna spowodowała, że Kuratorium Oświaty w Krakowie - po osobistej telefonicznej interwencji wizytatora ministerialnego magistra Skręta (imienia nie znamy) - przyznało w trybie natychmiastowym kwotę bodaj 100 000 zł na wyposażenie kuchni internetowej i stołówki. W późniejszym terminie szkoła otrzymała raz jeszcze 100 000 zł na wykończenie internatu.

Przy okazji wizytacji ministerialnej wyszło na jaw, że rozważano możliwość likwidacji jednego z liceów ogólnokształcących w powiecie olkuskim (brano pod uwagę liceum w Skale lub Pilicy). Ale wizytacja ta na szczęście nie doprowadziła do likwidacji Liceum Ogólnokształcącego w Skale. Stało się tak m.in. dzięki wybudowani i uruchomieniu internatu, a także dzięki pozytywnie ocenionym wynikom nauczania, zwłaszcza zaś wychowania oraz olbrzymiemu zaangażowaniu nauczycieli i młodzieży w pracę dla środowiska, a także dla potrzeb szkoły. Otwarcie internatu spowodowało większy napływ uczniów z dalszych okolic - nawet z Olkusza i Krakowa W budynku internatowym - po jego późniejszej rozbudowie w 1963r. - znalazły też pomieszczenia dwie sale dydaktyczne: pracownia biologiczna i techniczna. Początkowo nauczyciele społecznie pełnili dyżury w czasie nauki własnej uczniów. W1961 r. internat został upaństwowiony. Budowa, której poświęciłem tyle miejsca, była wspólnym dziełem nauczycieli, rodziców i uczniów, ale inspiratorami przedsięwzięcia byli dyrektor Jadwiga Galant i najbardziej aktywni działacze Komitetu Rodzicielskiego z Władysławem Korzonkiem i Władysławem Tarnówką, którzy nie szczędzili sił i zdrowia by dzieło to doprowadzić do końca. Wiele czasu poświęciła też Helena Jonak, sekretarka i księgowa szkoły.

Ale podstawowym zadaniem placówki oświatowej były zawsze i są nadal nie problemy materialno-lokalowe, ale proces dydaktyczno-wychowawczy, przygotowanie młodzieży do podjęcia dalszej nauki, zdobywania kwalifikacji zawodowych i obywatelskich. Oczywiście, główny nurt realizacji celów dydaktycznych był wyznaczony przez obowiązujące programy szkolne. Przygotowanie uczniów do podjęcia nauki w ogólnokształcącej szkole średniej bywało mocno zróżnicowane. Stąd też troska dyrekcji i nauczycieli, aby w miarę szybko wyrównać poziom wiedzy i umiejętności myślenia, co było warunkiem dalszej owocnej pracy dydaktycznej. Duża część młodzież chętnie korzystała z możliwości zdobycia i ugruntowania wiedzy. Celowi temu służyły między innymi opracowania popularnonaukowe i artykuły prasowe wyszukiwane w periodykach specjalistycznych z dziedziny humanistyki, techniki i nauk przyrodniczych. Był taki czas, kiedy zdobywanie wiedzy i doskonalenie intelektu traktowali uczniowie w sposób ambicjonalny; rozumieli, że umożliwi im to w przyszłości dalszą naukę w wyższych uczelniach i szkołach pomaturalnych. Jeśli nawet nie rozumieli tego od początku, to taka świadomość kształtowała się w ich umysłach w końcowym okresie nauki poprzedzającym egzamin dojrzałości. Zważywszy na okoliczność, że młodzież naszego liceum wywodziła się ze środowiska wiejskiego i małomiasteczkowego, że szkoła nie posiada najlepszej bazy dydaktycznej, zastanawiającym jest wysoki odsetek absolwentów, którzy podejmowali studia wyższe. Przez kilka lat egzaminy wstępne na uczelnie zdawało około 80% naszych absolwentów chętnych do podjęcia studiów. Pod tym względem Liceum Ogólnokształcące w Skale wyprzedzało większość szkół średnich z terenu Krakowa i województwa. Ci, którzy nie podejmowali studiów, zdobywali różnorodne kwalifikacje życiowe i zawodowe w dwuletnich szkołach pomaturalnych.

Następstwem solidarnego wysiłku uczniów i nauczycieli był fakt przełamania kompleksu szkoły prowincjonalnej. Spotkałem przed laty w krakowskim tramwaju byłego ucznia, który w przybliżeniu tak powiedział: ”Na uczelnię szliśmy stremowani tym, że pochodzimy z małego miasteczka i że pobieraliśmy naukę w prowincjonalnym liceum. Wydawało się, że z tego powodu jesteśmy gorsi od naszych kolegów z uczelni. Potem jednak okazało się, że pod względem nauki nie odbiegaliśmy od przeciętnego przygotowania studentów, którzy kończyli renomowane licea w dużych ośrodkach miejskich. Gdy zaś dochodziło do rozmów na różne tematy, nasza wiedza była często szersza i bardziej pogłębiona; "miejscy koledzy" byli zaskoczeni, gdy dowiadywali się, że zawdzięczamy to małomiasteczkowej szkole. Liceum nasze było na pewno szkołą prowincjonalną w sensie geograficznym, ale każdy, kto wykazał chęć i wytrwałość, mógł z niego wynieść wiedzę ogólną, obycie kulturalne, bo stworzono ku temu sprzyjające warunki. My nie musieliśmy się wstydzić naszej szkoły” Taka była opinia ucznia o szkole, sformułowana z perspektywy kilku lat po opuszczeniu jej murów, a perspektywa czasowa sprzyja wypowiadaniu sądów przemyślanych.

Byłoby przekłamaniem i naiwnością twierdzić, że wszyscy uczniowie byli wspaniali, że wykorzystywali wszelkie możliwości, by jak najlepiej przygotować się do dorosłego życia, do wysiłku intelektualnego w czasie studiów i do wypełniania w przyszłości obowiązków zawodowych i obywatelskich. Z jednych uczniów byliśmy niewypowiedzianie dumni i dyskretnie śledziliśmy ich sukcesy; inni dawali nam wiele satysfakcji, bo choć nie mieli wybitnych uzdolnień, osiągnęli w życiu wiele, ciężko na swój sukces pracując. Byli i tacy, którzy marnowali czas im dany, nasz wysiłek oraz nadzieje i pieniądze rodziców. Tych ostatnich zawsze traktowaliśmy jako widomy przykład zawodności usiłowań dydaktycznych. Tak zawsze było, tak jest chyba tak pozostanie, bo choć dążymy do sytuacji idealnych, wzorcowych - prawie nigdy nie osiągamy absolutnej satysfakcji. Zawodzimy my sami, zawodzą nasi uczniowie. Miarą naszych wspólnych dydaktycznych sukcesów-uczniowskich i nauczycielskich-byli i są zapewne nadal wychowankowie Liceum Ogólnokształcącego w Skale. Szczycimy się tymi, którzy ukończyli studia wyższe: techniczne, medyczne, teologiczne, humanistyczne, matematyczno-przyrodnicze, pedagogiczno-psychologiczne, prawnicze, wojskowe, ekonomiczne, rolnicze; tymi, którzy podjęli naukę w dwuletnich szkołach pomaturalnych i pracują dziś w najprzeróżniejszych zawodach dla własnej satysfakcji, dla dobra innych ludzi i własnej rodziny. Ale radują nas także ci, którzy poprzestali na średnim wykształceniu i parają się dziś mnóstwem odpowiedzialnych zajęć; nawet jeśli nie pracują zawodowo, a poświęcają się wychowaniu dzieci, wnuków (Boże, jak ten czas szybko mija!), organizowaniu i ulepszaniu życia rodzinnego. Cokolwiek robią - jeśli robią to z pasją, poczuciem odpowiedzialności za życie swoje i życie innych - godni są uznania i szacunku. Wierzę, że tak właśnie jest.

Liceum Ogólnokształcące w Skale miało opinię szkoły, w której sprawy wychowawcze traktowane były niezwykle poważnie i dość rygorystycznie (określone przepisami stroje, tarcze, czapki i berety uczniowskie, godziny wieczorne, po których upływie nie wolno było przebywać na ulicy i w miejscach publicznych - chyba że w towarzystwie rodziców lub opiekunów). Wśród nauczycieli nie zawsze panowała jednomyślność co do różnych szczegółów tych przepisów; podobnie było wśród rodziców, że nie wspomnę o uczniach. Któż lubi, gdy się ma "naście" lat, aby ograniczać jego swobodę. Wymagania, o których mowa, wynikały z ministerialnych zaleceń, choć te można było na różny sposób interpretować. Jeśli gdzie indziej regulamin szkolny był w tym zakresie bardziej liberalny, to albo pozostawał w sprzeczności z wytycznymi Ministerstwa Oświaty, albo regulamin istniał na papierze, a nauczyciele nie interesowali się jego realizacją w codziennej praktyce. Nasi wychowankowie pamiętają zapewne, że uczniowie niektórych szkół przychodzili na spektakle teatralne w ubiorach bardziej nadających się na mecz piłkarski niż do odwiedzin w "świątyni sztuki". Nasza młodzież wyróżniała się pozytywnie strojem i zachowaniem – i z tego byliśmy dumni.
Zdarzały się i u nas wykroczenia przeciw obowiązującemu regulaminowi, zwłaszcza w zakresie ubioru, ale Rada Pedagogiczna za takie drobne uchybienia nie stosowała zbyt surowych sankcji w myśl zasady, że trzeba "znać proporcją mocium panie". Natomiast ostro i zdecydowanie reagowano na sporadyczne przypadki pijaństwa czy bójek. Znamiennym był fakt, że po maturze to "ograniczenie wolności osobistej" traktowane było przez uczniów z pobłażliwym uśmiechem i wyrozumiałością wobec przesadnej zwykle troski starszych o młode pokolenie. Wszak nie o to chodziło, by rygorami zniewolić młodzież, dokuczyć jej, lecz by przygotować ją do pełnego uczestnictwa w życiu. A w życiu społecznym, zawodowym i nawet rodzinnym jesteśmy ograniczani przepisami prawnymi, obyczajowymi, moralnymi, które regulują nasze współistnienie z innymi ludźmi i zmierzają do takiego układu, aby innymi dobrze się żyło z nami i nam z innymi.

Często, zbyt często, Kuratorium Oświaty w Krakowie "podrzucało" nam uczniów "trudnych" uzasadniając decyzję następująco: - Jeśli w Skale nie zrobią z niego człowieka, to chyba należy go "odpisać na straty".
Bez samochwalstwa, ale i bez fałszywego wstydu przyznać należy, że udawało nam się wyprowadzić tych młodych ludzi na właściwą drogę. Na straty - jeśli dobrze pamiętam - spisaliśmy tylko jednego z nich. Moim zdaniem o jednego za dużo. Chłopak miał "rogatą duszę", ale był inteligentny i zdolny, był ciekawą indywidualnością. Po pewnym czasie otrzymałem od niego list. Jestem przekonany, że życia nie zmarnował.

Nie można w tym wspomnieniu o czasach minionych ograniczać kwestii wychowawczych do spraw regulaminu i powierzchownej dyscypliny. Trzeba zastanowić się nad kształtowaniem postaw i charakterów. Szkoła wychowywała na lekcjach przedmiotów - zwłaszcza humanistycznych, bo procesy dydaktyczne i wychowawcze zawsze się przenikały i uzupełniały. Śmiem nawet zaryzykować opinię, że to co najciekawsze w pracy nauczycielskiej dokonywało się gdzieś na styku realizacji planów dydaktycznych i zamierzeń wychowawczych. Celom dydaktyczno - wychowawczym służyły liczne wycieczki historyczno-geograficzne i turystyczno-krajoznawcze. Obok krótkich jednodniowych wycieczek do Pieskowej Skały, Grodziska, Ojcowa, Krakowa, Wieliczki, Oświęcimia, Chorzowa i innych miejscowości, organizowane były dla każdej klasy w przedostatnim roku nauki kilkudniowe wycieczki do Trójmiasta (Gdańsk, Sopot, Gdynia oraz Hel, Malbork, Frombork), Warszawy (zwiedzanie miasta i jego muzeów oraz Żelazowej Woli, Nieborowa, Łowicza, Palmirów), Szlakiem Polskiego Renesansu (Tarnów, Sandomierz, Lublin, Zamość), Szlakiem Piastów (Brzeg, Wrocław, Legnica, Kórnik, Poznań, Gniezno, Kruszwica, Biskupin, Toruń). Celem dłuższych wycieczek były też: Ziemia Świętokrzyska (Jędrzejów, Kielce, Zagnańsk, Oblęgorek, Święty Krzyż), Zakopane z Tatrami, Pieniny z Czorsztynem i Szczawnicą, Sudety z Ziemią Kłodzką.

Trudno dziś po latach przypomnieć sobie wszystkie wycieczki. Każda z nich wzbogacała wiedzę o historii i współczesności kraju, o jego urokach krajobrazowych i zabytkach architektury; każda przyczyniała się do poszerzania horyzontu o świecie bliższym i dalszym. W organizowaniu tych wycieczek brali udział wszyscy wychowawcy, ale najwięcej wysiłku wkładali w to przedsięwzięcie prof. Adam Jonak i prof. Stanisław Gubała. Wycieczki przyczyniały się do scementowania uczniowskich zespołów klasowych, pozwalały nauczycielom poznawać młodzież w odmiennych - w porównaniu z życiem szkolnym - sytuacjach. Uczestnicy wycieczek doskonale rozumieli wpajaną im zasadę, że - aby wspólne wędrowanie było przyjemne i pozostawiło niezapomniane wrażenia - trzeba w czasie jego trwania wykazać zdwojoną samodyscyplinę, bo każda indywidualna niesubordynacja pociągała za sobą spore kłopoty dla całego zespołu. Uczniowie, korzystając ze swobody, starali się nie przekraczać pewnych jej granic. Podobny charakter miały wakacyjne obozy harcerskie i wrześniowe rajdy na Szlaku Orlich Gniazd. Obydwie imprezy organizowane były przez harcerstwo działające niezwykle widowiskowo i efektywnie na terenie szkoły. Nie zdarzyło się nigdy, aby harcerki i harcerze nie uczestniczyli w imprezach organizowanych przez szkołę dla miejscowego środowiska. Związek Harcerstwa Polskiego był najlepiej działającą w szkole i w środowisku organizacją młodzieżową. Pokrewny harcerskim włóczęgom był zorganizowany przez szkołę męski obóz wędrowny dla dwudziestu uczniów. W okresie od 1 do 15 lipca 1966 roku grupa chłopców pod opieką mgr Władysława Kryzi i mgr Andrzeja Mentla wędrowała po Ziemi Kaszubskiej: od Kościerzyny, Chmielna i Kartuz - poprzez Gdańsk, Sopot i Gdynię - aż do Helu, Jastarni i Władysławowa. Doznania z tej eskapady były niezapomniane. Wakacyjne słońce, pomarszczona wiatrem tafla kaszubskich jezior, bujne lasy, spotkanie z morzem i wspaniałą historią Gdańska, rejs stateczkiem floty przybrzeżnej, tęsknota do nieznanego świata, który skrył się gdzieś daleko za lekko przymglonym horyzontem, wspaniały zachód słońca - to wszystko stało się naszym udziałem w ciągu piętnastu dni włóczęgi.

Szczególnie sympatyczny i zarazem uroczysty charakter miały wyjazdy do krakowskich teatrów i kin. Spektakle teatralne były ważnym elementem procesu dydaktycznego, ale każdorazowo łączyły się z niezapomnianymi wrażeniami estetycznymi, na które składały się; piękne słowo, obraz i muzyka - splecione w harmonijną całość. Niektóre przedstawienia zapadły na długo w świadomość młodych widzów, wywoływały różne emocje i namiętne dyskusje; inne - te komediowe - były ponadto doskonałą formą rozrywki. Ponieważ byłem organizatorem tych wyjazdów, dbałem zawsze, by uczniów przygotować do odbioru sztuki teatralnej - zwłaszcza wtedy, gdy były to spektakle wymagające zwiększonego wysiłku intelektualnego. Przed wyjazdem do Krakowa młodzież zapoznawała się z tekstem sztuki, dyskutowała o ważniejszych zagadnieniach dramatu, który miał być oglądany na scenie. Przy okazji nie zapomniano o zachowaniu się w czasie spektaklu, dyskutowano o relacjach w trójkącie: sztuka - aktorzy - widownia, które to relacje decydowały o skali doznań artystycznych w czasie przedstawienia.

Młodzież Liceum Ogólnokształcącego w Skale wzorowo zachowywała się w teatrze, na co kilkakrotnie zwracali uwagę aktorzy w rozmowach ze mną. Był to fakt niezwykle krzepiący dla nas jako wychowawców. Bywało i tak, że na spektakle teatralne organizowane były wyjazdy rodziców i osób nie związanych ze szkołą; prawie zawsze więcej było chętnych niż miejsc w autokarze. W ten sposób szkoła spłacała dług wobec miejscowego społeczeństwa, które zawsze było życzliwe. Mam nadzieję, że te wspólne wyjazdy pozostawały w młodych umysłach i sercach miłe wspomnienia a może nawet zauroczenie teatrem na dalsze lata życia. Przy okazji teatralnych eskapad wychowankowie zwiedzali krakowskie muzea, wystawy, poznawali zabytki architektury i style w sztuce różnych okresów.

Elementy wychowywania estetycznego patriotycznego towarzyszyły pracom zespołów artystycznych (recytatorskie, teatralne, wokalne, taneczne), które działały w szkole w ramach tzw. zajęć pozalekcyjnych. Czasy były takie, że pewne formy działalności tych zespołów były odgórnie określone przez obowiązującą wówczas ideologię, która kładła nacisk na wydarzenia i rocznice niekoniecznie związane z naszymi dziejami narodowymi. Trzeba było corocznie obchodzić pamiątkę radzieckiej rewolucji, czcić armię "wyzwolicielkę ludów", wodzów rewolucji itp. Chodziło nam więc o to, by wykorzystać próby i występy do kształcenia wrażliwości na słowo poetyckie, uczyć operowania głosem, gestem scenicznym i poznawać to wszystko, co człowiek szczycący się średnim wykształceniem umieć powinien. Artystyczne życie szkoły kwitło niemal nieprzerwanie od przeniesienia jej do Skały. Początkowo organizowała je ze swoimi uczniami polonistka mgr Jadwiga Galant, która przygotowała inscenizacje utworów Adama Mickiewicza, kształcąc na poezji wielkiego twórcy romantycznego wrażliwość artystyczną młodzieży. Gdy została dyrektorką szkoły, prace tę kontynuował mgr A. Mentel, ale nie on jeden. Wiele wysiłku w organizowanie zespołów wokalnych, muzycznych chóru szkolnego włożył mgr Bazyli Kanciruk. Zespoły przez niego prowadzone znane były w Skale, w Olkuszu i w Krakowie, gdzie uczestniczyły w różnych eliminacjach i konkursach.
Choć dominowały imprezy organizowane na zamówienie polityczne ówczesnych władz, to udawało nam się tworzyć spektakle artystyczne wysokiej rangi, jak np. :
- rocznice powstań narodowych w XIX wieku;
- rocznice upamiętniające wybuch drugiej wojny światowej z uwydatnieniem bohaterstwa żołnierzy polskich i tragizmu narodu, który został fizycznie zniewolony;
- Dzień Wojska Polskiego i Dzień Zwycięstwa, kiedy wykorzystywaliśmy okazję, by podkreślić, że polscy
żołnierze z jednakowym poświęceniem walczyli na Wschodzie i na Zachodzie, pod Lenino, Tobrukiem i Monte Cassino, by uczynić kraj wolnym.
Pięknym pokazem umiejętności recytatorskich i aktorskich młodzieży były inscenizacje fragmentów "Krzyżaków'' Henryka Sienkiewicza i "Konrada Wallenroda'' Adama Mickiewicza na dziedzińcu zamkowym w Pieskowej Skale. Występy solowe Krystyny Nosidlak i Mieczysława Domagalskiego oraz tercetu żeńskiego w składzie: Krystyna Guzik, Krystyna Nosidlak i Janina Michalska - były ozdobą imprez artystycznych w szkole i poza jej murami.
Najbardziej wzruszającym występem artystycznym w dwudziestoleciu 1950-1970 były obchody setnej rocznicy powstania styczniowego. Była to impreza powiatowa i została zaszczycona obecnością przedstawicieli władz z Olkusza. Na program złożyły się:
- montaż słowno-muzyczny z pieśni powstańczych, poezji patriotycznej i prozy Stefana Żeromskiego;
- żywe obrazy wzorowane na wizjach malarskich Artura Grottgera;
- tańce narodowe;
- dekoracje;
- referat wprowadzający z uwzględnieniem wydarzeń powstańczych w Skale i w okolicy.
Akademia trwała prawie dwie godziny i stała się wielkim przeżyciem patriotycznym dla młodzieży ,mieszkańców Skały, a nawet dla oficjeli z powiatu, którzy z wyraźnym wzruszeniem gratulowali sukcesów autorom widowiska i wykonawcom. <!--[if !vml]--><!--[endif]-->

Formami pracy dydaktyczno-wychowawczej były też sesje popularnonaukowe, konkursy, wystawy rocznicowe oraz prezentacja prac uczniowskich w czasie wojewódzkich konferencji metodycznej nauczycieli wychowania plastycznego. W godzinach przedwieczornych odbywały się zajęcia świetlicowe. Ich treścią było słuchanie muzyki z nagrań płytowych, dyskusje na temat poniedziałkowych spektakli Teatru Telewizji, wieczory humoru, prezentowanie przez uczniów własnych dokonań w zakresie twórczości artystycznej (poezja, piosenki), pogadanki z dziedziny historii sztuki ilustrowane miniwystawkami, przeźroczami i planszami wykonanymi przez młodzież.

W tym krótkim szkicu wspominam te sprawy i przedsięwzięcia, które zaprzątały uwagę nauczycieli i uczniów Liceum Ogólnokształcącego w Skale w latach 1950-1970. Ciąg dalszy zdarzeń i dokonań opiszą i skomentują moje Szanowne Koleżanki, które wspólnie z nowymi pokoleniami młodych ludzi trudziły się, by ciekawymi treściami wypełnić każdy dzień, każdy miesiąc i każdy następny rok szkolny.

Szanowni Absolwenci!
Doszedłem do kresu wspomnień, które nawarstwiły się przez czternaście lat mojej z Wami współpracy. Pani Dyrektor mgr Halinie Brzozowskiej i Komitetowi Organizacyjnemu, trudzącemu się nad przygotowaniem uroczystości Pięćdziesięciolecia Liceum Ogólnokształcącego w Skale, wyrażam wdzięczność za to, że uznali za celowe, abym to właśnie ja mógł przez parę tygodni błądzić wspomnieniami po drogach, ścieżkach i manowcach młodości "górnej i durnej" - jak pisał Adam Mickiewicz. Usiłowałem przez parę tygodni przywołać przeszłość zapamiętaną przed laty trzydziestu ,czterdziestu i wcześniejszą. Chciałem "rozpryśnione mozajek kamienie" zebrać, uporządkować i poskładać, obraz blady niekiedy i wypłowiały "ku słońcu odwrócić" i skąpać w najserdeczniejszych promieniach wspominania, by nabrał barw żywych, lśnił jasnością i wyrazistością. Bo wspominanie jest prawie zawsze promienne i skłonni jesteśmy je idealizować. Choć pragnąłem być bardzo rzeczowy i obiektywny w widzeniu i ocenie przeszłości, zapewne nie ustrzegłem się owej idealizacji. Zapewne wiele zdarzeń - nawet istotnych - pominąłem. Wiele spraw ledwie zasygnalizowałem, bo czułem się ograniczony rozmiarami jubileuszowego wydawnictwa. Wybaczcie braki i niedokładności.
Wspominam moją z Wami czternastoletnią przygodę, sukcesy i wzruszenia, ale także porażki, a może i drobne utarczki. Wracam do wspomnień Waszej i mojej młodości - pełnej marzeń i wzlotów, ale zapewne nie wolnej od błędów. Za wzloty i uskrzydlenia Wam dziękuję. Błędy zechciejcie wspaniałomyślnie wybaczyć.
W 1970 roku odszedłem do pracy w Zespole Szkół Mechanicznych nr 3 w Krakowie. Obie placówki są bliskie memu sercu i łączą się z nimi piękne wspomnienia. Ale Wy byliście pierwsi. Będąc pedagogicznym żółtodziobem, z Wami uczyłem się stawiać pierwsze kroki w zawodzie nauczycielskim, zdobywać pierwsze doświadczenia. Wy byliście - wybaczcie - moimi doświadczalnymi królikami. Nie wiem, ile Was nauczyłem, ale wiem, że od Was nauczyłem się wiele. Nasze czasy nie były łatwe, ale były piękne. Łączyła nas Szkoła, bo wszyscy byliśmy Jej cząstką. Ceglane mury, przyciasnawe sale lekcyjne, gwarne korytarze. Wy i My - ta specyficzna jedność, której na imię Liceum Ogólnokształcące w Skale. Tę szkołę tworzyliśmy i o Nią się troszczyliśmy. I to samo uczyniły i czynią następne pokolenia uczniów, absolwentów, nauczycieli i rodziców. Niech zawsze tak pozostanie.

A na ulotne godziny Jubileuszowego Zjazdu i na wszystkie nasze dni, miesiące i lata życzę radości wewnętrznej, jasnego spojrzenia, byśmy w rytmie słów piosenki mogli "Iść, zawsze iść w stronę słońca... aż po horyzontu kres".

Wasz były polonista
Andrzej Mentel

 

 


LATA 1970-1990

Rok 1970. Rozpoczynam pracę w Liceum Ogólnokształcącym w Skale zajmując miejsce po znakomitym cenionym i bardzo lubianym poloniście - mgr Andrzeju Mentlu. Jest to dla mnie pewne onieśmielenie a jednocześnie stanowi wyzwanie. Moje rozterki odczytuje uczestnicząca wraz z innymi Rodzicami w rozpoczęciu roku szkolnego p. Helena Sołhaj - lekarz weterynarii. To ona jako osoba z zewnątrz (nie pochodziła ze Skały) zapewnia mnie, że będę tu czuć się dobrze, bo Skała jest przyjazna. Było w tym chyba sporo prawdy, bo pozostałam tu przez 20 lat czyli do przejścia na emeryturę.

Już na wstępie przekonałam się, że praca nauczyciela nie może ograniczać się tylko i wyłącznie do kształcenia i wychowania w szkole. W październiku 1970 roku Skała przeżywała niezwykłą rocznicę - 700-lecie nadania praw miejskich. W jubileuszowych obchodach nie mogło zabraknąć takiej placówki oświatowej jak Liceum. Młodzież przepracowała społecznie wiele godzin przy oddawanym w tym czasie do użytku budynku szkoły podstawowej. W przeddzień uroczystości ulicami miasteczka przeszedł barwny korowód przebranych za bohaterów książek uczennic i uczniów poszczególnych klas. Na czele kroczył Chochoł, a za nim cały orszak bohaterów "Wesela". Zachwyt wzbudzali: Wokulski, Łęcka i p. Wąsowska z "Lalki", Jagna Boryna i Antek z "Chłopów", Hrabia, Telimena i ks. Robak z "Pana Tadeusza" oraz Zbyszko i Maćko z "Krzyżaków". W drugim dniu obchodów władzę w mieście objęli "przedwcześni" żacy - uczniowie Liceum, sprawowali ją godnie, choć nie obeszło się przy tym bez drobnych igraszek towarzyszącym "juwenaliom".

Skoro już mowa o jubileuszach to należy tu wymienić bardzo ważną dla szkoły, choć nie tak leciwą jak powyższa, rocznicę. W dniach 8-9 czerwca 1974 roku Liceum przeżywało 25 lecie swego istnienia. Wydano z tej okazji broszurę, zorganizowano zjazd absolwentów, szczepowi drużyn ZHP przekazano sztandar ufundowany przez koło ZBOWiD w Skale. Zorganizowanie tej imprezy to zasługa ówczesnego dyrektora Liceum, dr Kazimierza Rosia. O tym, że spotkania są potrzebne i przez absolwentów doceniane świadczą wpisy w Kronice szkoły bardzo ciepłe, serdeczne.

2 czerwca 1990 r. z okazji 40- lecia LO odbył się następny zjazd absolwentów. Była to już inna atmosfera społeczno - polityczna, ważnym akcentem uroczystości było poświęcenie krzyży do sali lekcyjnych podczas mszy św. na boisku szkolnym. Uroczystość i spotkanie miały charakter podniosły a jednocześnie bardzo serdeczny. Wpływ na to miał bez wątpienia fakt, że dyrektorem liceum była wówczas mgr Maria Wieczorkowska, długoletnia nauczycielka matematyki drugiego już pokolenia w tej szkole.

Ale praca i życie szkoły to nie tylko jubileusze. Realizując na co dzień materiał programowy, oddziaływując wychowawczo na młodzież i otoczenie my - nauczyciele musimy bez przerwy zastanawiać się, czy to, co robimy, przyczynia się w jakimś stopniu wychowania człowieka. Wychowanie człowieka realizującego w praktyce codziennej właściwą postawę wobec życia winno się zasadzać na umiejętnym połączeniu najbardziej wartościowych elementów przeszłości z tym, co najbardziej postępowe i ludzkie we współczesności. Człowiek tak wychowany będzie sięgał w przeszłość o tyle, o ile będzie ona zawierać twórcze zadatki dla przyszłości. Dlatego w pracy szkoły tak dużo pierwiastków i imprez o charakterze patriotycznym.

Na szczególną uwagę zasługuje tu Dzień Patrona Szkoły, zapoczątkowany w roku szkolnym 1975/76 i kontynuowany do chwili obecnej. Postać patrona starano się przybliżać na różne sposoby: poprzez prelekcje m.in. prof. Feliksa Kiryka - historyka z WSP w Krakowie, sesje popularno - naukowe i konkursy historyczne przygotowywane przez historyków Liceum p. Adama Jonaka, mgr Małgorzatę Liszkiewicz i mgr Barbarę Krupę. bądź też programy poszerzające tę problematykę lub łączące ją z wydarzeniami aktualnymi, jak np. ukazanie stosunków królów polskich z sąsiadami, ich wysiłki podejmowane dla uczynienia państwa silnym, niezależnym, niepodległym i połączenie tego z wydarzeniami najnowszymi, m.in. przypomnieniem stanu wojennego. Jako odpowiedź na apel Kuratorium "Odnowa Krakowa w programach szkolnych" samorząd uczniowski podjął zobowiązanie uzyskania środków na rewaloryzacje zabytków Krakowa dla uczczenia Dnia Patrona. Łącznie uzyskano i przesłano na konto społecznego komitetu pokaźną kwotę 8050 zł, a program uroczystości w tym roku stanowił poszerzenie wiedzy o Krakowie m.in. stary i nowy Kraków, krakowskie abecadło i był przygotowany przez p. Wacławę Puchalską.

Sceneria i oprawa artystyczna tego święta dawała upust wielu pomysłom odpowiedzialnych za tą imprezę nauczycieli (najczęściej historyków i polonistów), a przede wszystkim stanowiła okazję do zaprezentowania talentów młodzieżowych wykonawców. Wspomnę tu, że autorem kilku wierszy na tę uroczystość był uczeń Janusz Seweryn (dziś nieżyjący), wierszy na przyzwoitym poziomie, przy których pisaniu oparł się na powieści historycznej K. Bunscha dotyczącej tego okresu.

Wiersz J. Seweryna

Nieprzebrane tłumy zdobywają wzgórze
Niedzielnego ranka roku dwudziestego.
Wszyscy ciągną śpiesznie ku zamkowej górze,
Aby witać króla i władcę nowego.
Katedra wawelska ubrana odświętnie,
Napełnia się ciągle tłumem wielobarwnym,
Wszystko jest wyniosłe, jakby w bajce piękne
I wszystko się dzieje w Krakowie pradawnym.
Nagle wszystko milknie, zamkowe fanfary
Zaczęły grać głośno pieśń "Bogurodzicy"
Śpiewał lud szczęśliwy w Krakowie prastarym
I dzwoniły dzwony w zamkowej dzwonnicy.
A kiedy przebrzmiało hymnu gromkie brzmienie,
Gdy krzyk nieco ucichł, wśród ludu powodzi
Wszedł Władysław dumnie, za nim ciągnie z ziemi
Orszak jego druhów, Muskata też wchodzi.
Przygarbiony lekko zdąża do ołtarza,
Miecz trzymając w garści, jak gdyby szedł w boje
Szczęście blaskiem biło po zebranych twarzach,
Lud szczęśliwy krzyczał: My Królestwo Twoje!
Gdy akt koronacji został dokonany,
A korona lśniła na Łokietka głowie
Arcybiskup Gniezna i książę Kościoła
Do zebranych tłumów tymi słowy powie:
Wierzę, że król nowy i władca wspaniały
Będzie rządził mądrze, szlachetnie i szczerze.
Bronić będzie kraju, a Ty ludu cały
Złóż swoje poddaństwo i wierność w ofierze.

Imprezy stanowiły źródło przeżyć a czasem wzruszeń i przemyśleń i pozostawały na dłużej w świadomości uczestników. Zapraszano na nie przedstawicieli kuratorium, instytucji i urzędów terenowych. Ci pierwsi udziału nie brali nigdy, a szkoda, bo niejedna impreza nie odbiegała poziomem od organizowanych w renomowanych liceach krakowskich. Ubolewanie nad tym wyraziła p. W. Puchalska w artykule zamieszczonym w "Przekroju".

Powstanie Styczniowe, którego miejscem walk była Skała, stanowiło kilkakrotnie inspirację do przygotowań jego rocznic. Oprócz tej niezapomnianej ze względu na emocje i wymowę 100-rocznicy były też mniejsze. W1975 r. sesja popularno-naukowa poświęcona bohaterom Powstania a także 125-rocznica uczczona starannie i ciekawie przygotowanym widowiskiem historycznym. Nie sposób wymienić uroczystości rocznicowych i imprez organizowanych nie tylko w szkole, ale i w środowisku.

Nieodłącznym elementem wychowania i dostarczania przeżyć i wrażeń było systematyczne organizowanie wyjazdów do krakowskich teatrów.Młodzież oglądała prawie wszystkie premiery w takich teatrach jak Teatr Stary, Teatr Słowackiego, Teatr Ludowy.
Dodać tu należy, że uczniowie klas starszych jeździli już nie tylko na przedstawienia, "ale na swoich ulubionych aktorów".

Oprócz wyjazdów do krakowskich teatrów w ciągu każdego roku w szkole gościli różni aktorzy, reżyserzy, artyści sceny muzycznej. Wymienię tu tylko niektórych jak Jerzy Fedorowicz z Teatru Starego, Jerzy Grałek z Teatru Słowackiego z poezją Norwida, aktorki z Estrady Krakowskiej z wieczorem poezji poświęconej aktualnemu wówczas nobliście Czesławowi Miłoszowi, a także z Warszawy - August Kowalczyk- aktor, były więzień obozu koncentracyjnego, czy artyści sceny muzycznej z operą "Carmen" Bizeta. Obok spotkań z aktorami były też spotkania z pisarzami i poetami m.in. Aleksandrem Krawczukiem, Julianem Kawalcem, Tadeuszem Śliwiakiem. Dzięki współpracy z Towarzystwem Wiedzy Powszechnej odwiedzali szkołę liczni podróżnicy z ciekawymi prelekcjami ilustrowanymi przeźroczami np. Hiszpania - w kraju corridy, Jerozolima - miasto trzech religii, Watykan - muzea, zabytki Francji.

Oglądane w teatrach spektakle stanowiły często inspirację do przedstawienia własnych pomysłów. W roku szkolnym 1980/81 samorząd szkolny ogłosił konkurs na przegląd klasowych zespołów artystycznych. Powołano jury, które opracowało szczegółowe kryteria oceny występu. Inaugurację stanowiła wieczornica poświęcona 450-rocznicy urodzin Jana Kochanowskiego.

Coroczne przeglądy pozwalały wykazać zaskakującą pomysłowość wychowawców i młodzieży, a także były areną zdrowej rywalizacji.
Dla przykładu wspomnę, że w roku szkolnym 1984/85 I miejsce zajął zespół z klasy .III Liceum Rolniczego, który pod kierunkiem wychowawcy mgr Marii Wieczorkowskiej wystawił "Balladę o tamtych dniach". Występ był powtórzony w GOK podczas uroczystości 40-lecia zwycięstwa nad faszyzmem, a inne w szkołach podstawowych w Smardzowicach, Sułoszowej, Zadrożu.
Młodzież Liceum co roku brała udział w wielu olimpiadach przedmiotowych z różnym sukcesem, w roku szkolnym 1982/83 laureatem Olimpiady Artystycznej (sekcja plastyki) został Wojciech Bosak, otrzymując indeks studenta historii sztuki na UJ.

W latach 70. obowiązkowo była Olimpiada Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym. Spora grupa młodzieży uczęszczała również na zajęcia Młodych Racjonalistów organizowane przez UJ. Zaś w latach 80. w czasie ferii zimowych uczniowie uczestniczyli w spotkaniach filmowych, w warsztatach teatralnych.
Dużym zainteresowaniem cieszył się tez konkurs "Młodość- Trzeźwość" organizowany najczęściej przez mgr Marię Jakubek.
Przez kilka lat raz w miesiącu odbywały się audycje umuzykalniające prowadzone przez artystów Filharmonii Krakowskiej, były to, m.in. muzyka klasycyzmu, baroku, romantyzmu, walce J.Brahmasa, formy sonatowe, tańce różnych epok. Młodzież licznie uczestniczyła w tych spotkaniach. Wspomnieć tu trzeba także o organizowanych głównie przez mgr Agatę Tarnówkę a także wychowawców wyjazdach do Krakowskich muzeów na aktualne wystawy jak "Polaków portret własny", malarstwo Grottgera i inne.
Wymienić tu również należy corocznie organizowany w ramach zajęć fakultatywnych kurs pisania na maszynie i biurowości .Na uwagę zasługuje udział w nim ociemniałej słuchaczki, uczennicy M. Kasperczyk, której w ten sposób stworzono warunki przygotowania do zawodu .
W roku szkolnym 1978/88 po raz pierwszy zorganizowano obóz naukowy dla uczniów klas czwartych, odbył się w Łazach, a w roku następnym w Rabce. Organizacją zajęli się Rodzice, m.in. p. Zofia Majewska, p. Stanisława Bosak. Tygodniowy wyjazd w marcu stanowił mobilizację do intensywnych przygotowań, a właściwie do pewnego uporządkowania zdobytych wiadomości.
W kalendarzu imprez jesiennych zainteresowaniem cieszyła się Ojcowska Złota Jesień, drużynami uczestniczącymi w niej najczęściej opiekowała się p. Stanisława Świda, kierownik internatu.

Co roku młodzież wyjeżdżała na kilkudniowe wycieczki turystyczno-krajoznawcze. Najczęściej odwiedzane regiony naszego kraju to wybrzeże, Ziemia Kłodzka, Kotlina Jeleniogórska a także Bieszczady, a spośród miast najczęściej - nie wymieniając Krakowa - zwiedzana była Warszawa.
W czasie wakacji młodzież Liceum prawie co roku uczestniczyła w obozach wędrownych. Szlaki obozowe wiodły po różnych zakątkach naszej pięknej polskiej ziemi, a śladem po nich są kroniki obozów i liczne zdjęcia uczestników. Organizatorami obozów najczęściej bywały panie: Stanisława Świda, Agata Tarnówka, a także Maria Wieczorkowska, Elżbieta Błachno.

Inną formą zorganizowania wakacji były Ochotnicze Hufce Pracy, których komendantem był mgr Józef Nieckula. Młodzież pracowała m.in. w Zakładach Przetwórstwa Warzywno-Owocowego w Terespolu. Oprócz tego mniejsze grupy młodzieży uczestniczyły w hufcach pracy za granicą: w Czechosłowacji i NRD.

W roku szkolnym 1978/79 uruchomiono Liceum Rolnicze. Początkowo nauczycielem przedmiotów zawodowych był inż. Paweł Bosak a w latach następnych mgr Anna Kowalska-Kafel mgr inż. Ilona Mielewczyk. Uczniowie uczestniczyli w ciekawych zajęciach specjalizujących m.in. w Zakładzie Zieleni w Olkuszu, w Zakładzie Ogrodniczym przy szpitalu im. G. Narutowicza, w Stacji Hodowli Odmian Ogrodniczych w Bronowicach. W ramach zajęć programowych zdobywali też prawo jazdy ciągnikiem.

Dnia 3 czerwca 1977 r. miała miejsce niecodzienna uroczystość. w tym dniu żegnano odchodzących na emeryturę pp. Wacławę i Teofila Puchalskich. W nastrojowej atmosferze, w specjalnie udekorowanej na tę imprezę sali w powodzi kwiatów, przy udziale wizytatora KOiW mgr Ludwika Góry, Grona Pedagogicznego ze Zbiorczej Szkoły Gminnej i Liceum Ogólnokształcącego oraz przedstawicieli młodzieży wypowiedziano wiele gorących słów uznania. Wzruszające również było zachowanie kończących pracę po. Puchalskich. Oni również dziękowali za dobrą współpracę i życzliwość wręczając przyniesione na to spotkanie kwiaty. Uroczystość miała bardzo serdeczną a przy tym wychowawczą wymowę. Rzadko bowiem się zdarza, aby Małżonkowie, tak jak pp. Puchalscy przepracowali cały okres pracy zawodowej w jednym środowisku, kształcąc i wychowując dwa pokolenia -a może i więcej-mieszkańców Skały.

Obok wydarzeń zapamiętanych jako piękne, budujące i wzniosłe były również mniej przyjemne<!--[endif]-->

30 października 1981 r. zmarł nagle długoletni nauczyciel historii i geografii, wychowawca wielu roczników młodzieży p. Adam Jonak. Pogrzeb Jego był bardzo uroczysty. Przed trumną w skupieniu i z powagą kroczyła prawie cała młodzież Liceum, członkowie Grona, pracownicy szkoły, przedstawiciele Komitetu Rodzicielskiego. Za trumną zaś szli licznie Jego wychowankowie w różnym wieku oraz społeczeństwo Skały.

Inne przykre wspomnienie to wprowadzenie stanu wojennego. Nasza placówka, zgodnie z zarządzeniem Naczelnika Gminy, została wyznaczona do pełnienia dyżurów (24 godz. na dobę). Ponadto na polecenie Naczelnika Gminy przygotowano internat do zakwaterowania w razie potrzeby. Sprawiło nam to sporo kłopotów ze względu na to, że młodzież pozostawiła rzeczy osobiste wyjeżdżając tylko na niedzielę i te należało z pokoi wynieść i zabezpieczyć. Wznowienie zajęć nastąpiło 4 stycznia. Nie odbyła się w tym roku studniówka, a uroczystość Dnia Patrona Szkoły była tylko namiastką uroczystości z lat poprzednich. Semestr I został wydłużony do 12 lutego, nie było też wtedy ferii w lutym.

Wydarzenia społeczno - polityczne lat 80. mające miejsce w naszym kraju nie pozostały bez echa w naszej placówce. 14 października 1980 r. powstał Komitet Założycielski NSZZ Solidarność. Do nowego związku zawodowego wstąpili wszyscy nauczyciele i pracownicy szkoły. Przewodniczącym Koła został wybrany Paweł Bosak, sekretarzem Zofia Dzierżek, a członkami Zarządu Janina Tarczyńska i Barbara Korzonek. Wstępnie zakreślony program zakładał poparcie dla ruchu odnowy zapoczątkowanego w Gdańsku i Szczecinie, zapoznawanie ze Statusem Związku, tworzenia sprzyjającego klimatu do wprowadzenia odnowy w naszej miejscowości.

Po kilku latach okazało się, że czas zweryfikował nasze poglądy, że nie ma powszechnej zgody na całkowite przekreślenie tego, co było. Chcemy kontynuować rzeczy dobre, a tych niewątpliwie było dużo w naszej pracy w minionym okresie. Bez względu na różnice poglądów wszyscy pragniemy lepszej przyszłości dla polskiej szkoły. Dlatego uważamy, że nie poglądy polityczne, nie własny interes czy interes nielicznych grup społecznych, a rzetelnie spojrzenie w przyszłość powinno teraz stać się naczelnym hasłem dla wszystkich autentycznie dobra szkoły pragnących. Wierzmy równocześnie, że zmiany zachodzące w kraju wpłyną pozytywnie na zmiany w polskiej szkole.

W roku 1990 z inicjatywy ks. Proboszcza dr Jerzego Króla odbyło się spotkanie opłatkowe Nauczycieli Szkoły Podstawowej i Liceum w sali katechetycznej. Atmosfera tego spotkania była niezwykła, a Dyrektorka Liceum mgr Maria Wieczorkowska na tę Wigilię napisała poniższy wiersz:

Przy wigilijnym stole
zebrała się rodzina
Modlitwa i opłatek
wieczerzę rozpoczyna.
Płyną życzenia z serca
dla ojca i dla mamy
Przy wigilijnym stole
wszyscy się pojednamy.
Choć na niejednym stole
skromne potrawy dano,
Nastrój panuje miły,
jest pod obrusem siano.
Znad gwiazdy betlejemskiej,
promyk nadziei błyska,
Że przyszłość w naszych rękach
już pora na to przyszła.
Wśród nocnej miasta ciszy
płyną polskie kolędy.
Wszem ludziom pokój głoszą
pociechę nam przynoszą.

W latach wcześniejszych spotkania takie były organizowane w naszej szkole przez harcerzy pod opieką mgr Ewy Broń-Morawskiej.
Wspomnieć tu należy, że tradycje harcerskie w naszej szkole były integralną częścią całego procesu wychowawczego. Wpływ na to mieli zarówno opiekunowie szczepu, jak i niektórzy całym sercem i energią zaangażowani szczepowi i drużynowi. Działalność harcerska była bardzo różnorodna.

Nowa formę działalności w latach 80. było nawiązanie współpracy ze szkołą niemiecką w Torgau, w wyniku której dwa razy w roku młodzież nasza z opiekunami wyjeżdżała w rejon Lipska, a w ramach wymiany gościła młodzież niemiecką, umożliwiając jej zwiedzenie cennych zabytków naszego regionu.

Obraz szkoły byłby niepełny, gdyby nie wspomnieć o wielkim zaangażowaniu Rodziców i tych skupionych w Komitecie Rodzicielskim działających prawie na co dzień i tych, których dzisiaj nazywalibyśmy sponsorami - sprzymierzeńców szkoły.
Z myślą o nich w roku szkolny 1975/76 wznowiono działalność Uniwersytetu Powszechnego dla Rodziców. Pracą zorganizowała i kieruje nią mgr Zofia Dzieżek. Inauguracyjne zajęcia stanowił występ teatru jednego aktora "eref66", Jacka Stramy ze sztuką pt. "Wytłumacz mi stary". Podczas spotkania w referatach i dyskusjach przeważały zagadnienia psychologiczno-wychowawcze, ale były też spotkania z lekarzem Bolesławem Penkalą, z prawnikiem, mgr Andrzej Walczakiem, a w okresie szerzącej się przestępczością i narkomanii z radcą prawnym WUSW, mgr J. Solarskim.
A oto fragment przykładu, jak postrzegana jest szkoła i nauczyciele przez rozpoczynających naukę uczniów: "Przy pierwszym zetknięciu z nowymi nauczycielami spodobało mi się podejście do ucznia, traktowanie go jak osoby bliskiej, dorosłej... wyrozumiałość, życzliwość, sposób zachęcania do nauki... Nie podoba mi się przedłużanie lekcji oraz to, że każdy nauczyciel uważa swój przedmiot za najważniejszy". Jest to autentyczny fragment z anonimowej ankiety przeprowadzonej w roku 1986/87 przez wychowawczynie klas pierwszych mgr Halinę Brzozowską i mgr Marię Wieczorowską.

A co o szkole chcą i mogą powiedzieć absolwenci:" Wdzięczni za zorganizowanie spotkania po wielu latach wyrażamy uznanie dla naszej Szkoły, jej wkładu w nasze wychowanie, rozwój intelektualny, otwarcie na człowieka i to wszystko dobro, które zawdzięczamy latom tu spędzonym i pracy naszych licznych Wychowawców i Nauczycieli" - wpis do kroniki szkolnej z okazji Zjazdu w 40-lecia Liceum absolwentów z rocznika 1956 m.in. Maria Zalewska(Domagalska), Alicja Majda(Pasternak), Zofia Kasprzyk(Katarzyńska).
Praca z młodzieżą ma to do siebie, że codzienny wysiłek porównywany czasem do trudu Syzyfa przeplata się z pięknem. Piękno dostrzegam w tym, że mogę przekazywać wiedzę młodym ludziom, dyskutować z nimi na interesujące ich i mnie problemy. Cieszę się ich osiągnięciami i sukcesami, a szczególnie wtedy, gdy wybierają dalsze studia na polonistyce, a tacy w okresie mojej pracy też byli. Do nich należą: Alicja Majos-Cichowska, Lucyna Świerczyńska-Subel, Dariusz Wilk, Bożena Piega-Warchoł, Renata Gumula-Jakielaszek, Dorota Głowacka-Petlic, Joanna Krawiec-Krawczyk. Przepraszam jednocześnie tych, których pominęłam.
Szczególnie cieszę się, gdy w kilka lat po maturze któryś z uczniów pisze list świadczący, że nawet czas nie osłabił przyjemnych wspomnień i - być może - serdecznych uczuć.

Zdaję sobie sprawę, że próba przedstawienia przeze mnie obrazu pracy i życia Szkoły na przestrzeni 20 lat jest niepełna. Przyczyna tej ułomności nie tkwi w złej woli piszącej, ale wynika z ograniczonego formatu a także z niepamięci pewnych wydarzeń.
Lista wyliczonych działań, zasług i nazwisk mogłaby być o wiele dłuższa, ale chyba nigdy nie byłaby do końca pełna, zamknięta. Niech więc ci, którzy czują się pominięci nie sądzą, że ślad po nich zaginął. Jest bowiem trochę prawdy w tym, że jak powiedział Wolter: "W pamięci zachowają się jedynie burze, cisza naszej uwagi nie przyciąga". Ale jest i druga prawda, że praca wymaga ciszy, skupienia

Zofia Dzierżek

 



LATA 1990-2000


Rok 1990 - zaczynamy ostatnie dziesięciolecie. Trudno jest pisać o czasach współczesnych, zwłaszcza gdy się je współtworzyło. Brak dystansu utrudnia określenie tego, co było naszym sukcesem, a co porażką.

Nowe dziesięciolecie postanowiło przed naszą szkołą kolejne wyzwania. Powstanie III Rzeczpospolitej i zachodzące zmiany polityczne, gospodarcze i polityczne postawiły przed szkoła nowe zadania. Nie oznacza to, ze odrzuciliśmy wszystko, co do tej pory w szkole wypracowano. Wręcz przeciwnie. Staraliśmy się kontynuować i rozwijać szereg dotychczasowych działań, zwłaszcza w sferze wychowawczej. Tu należy wymienić Dzień Patrona Szkoły, uroczystości patriotyczne, udział w imprezach środowiskowych (Dni Skały, Zlot Młodzieży Gmin Jurajskich, Ojcowska Złota Jesień). Zwłaszcza ten ostatni kierunek działalności jest bardzo ważny w naszej pracy. Kształtuje w młodzieży poczucie przynależności do środowiska lokalnego, pozwala jej się z nim utożsamiać, a także w pewien sposób go kształtować. Równocześnie czyni ze szkoły ważny element życia naszej "małej ojczyzny". To chyba ta ważna rola, jaką spełnia nasza szkoła w życiu gminy sprawiła, że wszyscy dostrzegają jej trudne warunki lokalowe i konieczność budowy nowej siedziby. Trzeba przyznać, że myśl o budowie nowego budynku pojawiła się już na początku lat osiemdziesiątych, ale brakło warunków, by ją zrealizować. W 1993 roku z inicjatywy burmistrza Zbigniewa Kasprzyka powołano Fundację im. Bł. Salomei, która rozpoczęła pracę na rzecz budowy nowego liceum. W skład Fundacji weszło siedmiu nauczycieli z Liceum. Rezultatem działań Burmistrza i Fundacji był zakup części działek pod budowę, opracowanie planów i uzyskanie akceptacji władz wojewódzkich. Działalność Fundacji to nie tylko zdobywanie funduszy. Z jej inspiracji zaczęto corocznie organizować w Liceum sesje naukowe z udziałem profesorów wyższych uczelni. Tematyka sesji, początkowo ściśle historyczna, z biegiem czasu zaczęła dotyczyć również innych zagadnień, istotnych dla mieszkańców gminy.

17 IX 1993 roku nastąpiło wmurowanie kamienia węgielnego pod nowy budynek. Było to wielkie wydarzenie w życiu szkoły. Mimo niesprzyjającej pogody w uroczystości licznie uczestniczyli nauczyciele, młodzież i mieszkańcy Skały. Podczas uroczystości w specjalnej tubie umieszczono akt erekcyjny: "Działo się to 17 XI Anno Domini 1993, gdy: Papieżem był Polak Jan Paweł II, Prezydentem Rzeczpospolitej był Lech Wałęsa, wojewodą krakowskim był Tadeusz Piekarz, Burmistrzem Miasta i gminy Skała Zbigniew Kasprzyk, biskupem kieleckim był ks. dr Kazimierz Ryczan, Proboszczem Parafii Skała był ks. dr Jerzy Król, Kuratorem Oświaty w Krakowie był Jerzy Lackowski, Dyrektorem Liceum Ogólnokształcącego w Skale była mgr Halina Brzozowska".

Efektem współpracy gminy i szkoły z Ukrainą oraz związków bł. Salomei z Rusią było poświęcenie terenu i kamienia węgielnego przez metropolitę lwowskiego arcybiskupa Mariana Jaworskiego. W ramach tej współpracy gościliśmy również młodzież z Ukrainy podczas I Zlotu Gmin Jurajskich. Kilku uczniów ukraińskich polskiego pochodzenia mogło kształcić się w polskich szkołach (jeden w naszym Liceum, pozostali w szkołach zawodowych i szkole sekretarek). Trudności finansowe zaczęły znacznie opóźniać realizację inwestycji. Starania i zabiegi kolejnego burmistrza Zdzisława Mularczyka sprawiły, że budowa została rozpoczęta. Obecnie budowa szkoły to owoc starań władz gminnych i powiatowych.

Reforma administracyjna i przywrócenie samorządów terytorialnych skłoniła nas do podjęcia działań na rzecz Edukacji samorządowej młodzieży. Okazało się, że jest to dziedzina, którą bardzo chętnie poznają i to tylko w sposób bierny. Edukacja samorządowa zaowocowała sukcesami. Dwa lata pod rząd (1994 i 1995) 3-osobowa drużyna z naszej szkoły wygrała konkurs "Tradycje samorządu krakowskiego i dzień dzisiejszy" oraz w roku 1998 konkurs "Moja Gmina". W nagrodę dziewczęta otrzymały indeksy na Studium Administracji Samorządowej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przy okazji przekonały się, że mogą skutecznie rywalizować z uczniami szkół krakowskich.

Nie tylko sukcesy w konkursach świadczą o poziomie kształcenia w skalskim liceum. Z roku na rok wzrasta liczba absolwentów, którzy otrzymują indeksy (82%). Ta liczba w rzeczywistości jest większa. Statystyki dotyczą tylko egzaminów w roku zdawania matury. Tymczasem z informacji wynika, że wielu z nich kontynuuje naukę po roku lub dwóch przerwy. Również relacje naszych absolwentów studiujących medycynę, prawo i inne oblegane kierunki potwierdzają otrzymanie rzetelnej wiedzy i wysoki poziom merytoryczny kształcenia.

Praca w szkole to nie tylko edukacja. To również wychowanie i kreowanie właściwych postaw .Przemiany zachodzące w Polsce spowodowały wzrost zagrożeń: :narkomania, alkoholizm, AIDS, przestępczość. Ogromną rolę odgrywa profilaktyka. Młodzież musi wiedzieć o zagrożeniach jak najwięcej, by móc skutecznie się im przeciwstawić. Swoją wiedzę wzbogacaną w trakcje różnych programów (np. NOE), prelekcji tematycznych, godzin wychowawczych a także przygotowań do konkursów. W konkursach "Akademia Trzeźwości'', "Bez uzależnień w XXI w." przez wiele lat zdobywali nagrody w różnych kategoriach (wiedzy, literackiej, plastycznej).Działania te przynoszą rezultaty, bo w naszej szkole nie występują zjawiska patologiczne wśród młodzieży. Dowodem sukcesów wychowawczych jest także zdyscyplinowanie młodzieży, jej kultura osobista i takt, szczególnie dostrzegany i doceniany przez osoby postronne w kontaktach pozaszkolnych, np. wycieczek, wyjazdów do kina czy teatru. Dla nas - wychowawców opinie takie są powodem satysfakcji i najlepszą nagrodą za pracę.

Tradycją szkoły Stały się lekcje plastyki w muzeach i kościołach krakowskich oraz wyjazdy na wystawy, spektakle teatralne i seanse filmowe. Żadne ciekawsze wydarzenie kulturalne nie jest pomijane przez naszą młodzież. Pozwala to zmniejszać dystans do młodzieży ze szkół wielkomiejskich. Efekty wychowawcze to także rezultat atmosfery panującej w szkole Po wieloletnich trudnościach kadrowych (bardzo częste zmiany nauczycieli) wreszcie od 3 lat grono pedagogiczne jest stałe. Wpłynęło to na jego wewnętrzną integrację i pozwoliło podejmować jednolite działania wobec młodzieży. Podmiotowe i indywidualne podejście do uczniów w naszej szkole kształtuje w nich poczucie współodpowiedzialności za losy społeczności szkolnej. Kameralny charakter naszej szkoły sprawia, że każdy uczeń może znaleźć miejsce dla siebie. Panująca atmosfera sprzyja indywidualizacji procesu nauczania i wychowania. W ostatnich latach mamy coraz więcej uczniów ze szkół krakowskich. Tam, w "molochach", czuli się zagubieni i anonimowi, co często przyczyniało się do niepowodzeń w szkole. W naszej szkole, dzięki pomocy nauczycieli, koleżanek i kolegów "odnajdują się". Z powodzeniem kończą szkołę a następnie studia wyższe.

W zmieniającej się rzeczywistości również szkoła została poddana prawom rynku. Chcąc dobrze pełnić swoją rolę wobec młodzieży i środowiska podjęliśmy szereg działań, by wzbogacić własną ofertę edukacyjną. Współpraca nawiązana w 1993 roku z fundacją im. Stefana Batorego zaowocowała wprowadzeniem do nauczania w ramach zajęć fakultatywnych przedmiotu - ekonomia stosowana. W ramach współpracy przeszkolony został nauczyciel, zakupiono komplet podręczników dla całej grupy oraz pierwsze komputery do szkolnej pracowni. Zajęcia z ekonomii stosowanej przez rok prowadzone były w j.angielskim. Przedmiot ten cieszy się dużym zainteresowaniem wśród uczniów Mogą nie tylko zdobywać wiedzę teoretyczną ale również praktyczne umiejętności. Zakładają własną firmę uczniowską, dla której muszą opracować plany rozwoju, analizować rynek itd. Nawiązaliśmy również współpracę z Agencją Rynku Rolnego i Restrukturyzacji Rolnictwa. W porozumieniu z Agencją zorganizowaliśmy i przeprowadziliśmy kurs dla rolników i bezrobotnych z terenu gminy Skała. Dzięki wypracowanym funduszom mogliśmy wzbogacić pracownię komputerową o kolejne urządzenia. Trzecim sponsorem szkolnej pracowni komputerowej byli rodzice. Obecnie nasza pracownia jest nowoczesna. Mamy 13 stanowisk komputerowych połączonych w sieć, dostęp do Internetu drukarki, skaner, kserokopiarki.

Oświata nigdy nie była rozpieszczana finansowo, ale transformacja gospodarcza szczególnie dotknęła szkoły. W tych trudnych czasach pozwoliły nam przetrwać fundusze uzyskane od rodziców i wypracowane przez Szkolne Schronisko Młodzieżowe funkcjonujące w internacie. Środki te zostały przeznaczone na poprawę bazy szkoły. Wymienione zostały wszystkie okna i wyremontowane pomieszczenia internatu. Dzięki temu życie jego mieszkańców stało się przyjemniejsze, a temperatura w salach lekcyjnych nieco wzrosła.

Niestety czas nieubłaganie płynie i w tym dziesięcioleciu odeszło od nas wielu zasłużonych i mocno ze szkoła związanych nauczycieli. W 1991 r. pożegnaliśmy wieloletnią dyrektorkę Liceum, Marię Wieczorkowską, w 1992 - p. Teofila Puchalskiego, W 1995 - jego żonę, Wacławę, autorkę hymnu szkolnego i w 1998 - Jadwigę Galant, która przez 16 lat pełniła funkcję dyrektora skalskiego liceum. We wszystkich pogrzebach poza nauczycielami i uczniami, licznie brali udział absolwenci. Smutne chwile uświadomiły nam jak wiele pokoleń opuściło już mury skajskiego liceum.

Te pokolenia to nie tylko zmiany roczników. To przede wszystkim tradycja w wielu tutejszych rodzinach. Do Liceum chodzili dziadkowie, rodzice a teraz dzieci. Wielu z nich uczy już drugie pokolenie, wielu wśród nas to absolwenci Liceum w Skale. Przykładem rodzinnych więzi ze szkołą i kontynuowania rodzinnych zdolności może być Anita Seweryn. Podobnie jak jej ojciec (o którym pisze p. Zofia Dzierżek w poprzedniej części), Anita pisze wiersze i jest laureatką kilku konkursów literackich.

Wciąż uciekam od ciebie
Wyrywam dłoń
Z twej dłoni
Nie patrz tak na mnie

Wzrok spuszczam nisko
Do ziemi
Usta zamykam by milczeć
Abyś nie usłyszał szlochu

Masz przecież siłę wszechmocną
Masz wielką nieograniczoną
Zabierz mnie proszę ze sobą
Chcę znów być człowiekiem.

Oczywiście szkoła, która żyje tylko przeszłością, nie może się rozwijać i spełniać stawianych przed nią zadań. U nas przeszłość przeplata się z teraźniejszością, a bardzo wiele poświęcamy przyszłości.

W przyszłość patrzymy śmiało, tym bardziej, że coraz konkretniej rysuje się perspektywa przeniesienia do nowej siedziby. Podobno w jej pobliżu swoją filie ma tworzyć Akademia Ekonomiczna, ale będzie to już historia następnego dziesięciolecia.